Oto nadszedł ten długo wyczekiwany dzień - premiera! "Zapach wspomnień" nareszcie w księgarniach, a ja z tej okazji zapraszam Was serdecznie na konkurs premierowy. Aby wziąć w nim udział należy w komentarzu poniżej ORAZ w wiadomości e-mail wysłanej na mój adres ewelinakloda13@gmail.com odpowiedzieć na następujące pytanie:
"Jaki zapach budzi w Tobie najmilsze wspomnienia i z jakim wydarzeniem/osobą/okresem życia są one związane?"
Autor najciekawszej odpowiedzi otrzyma ode mnie w nagrodę egzemplarz "Zapachu wspomnień" z autografem. Na Wasze komentarze i e-maile czekam do piątku 7-go lipca, do godziny 21:00. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu w poniedziałek 11-go lipca, a ze zwycięzcą skontaktuję się drogą e-mailową.
Ze względu na zdarzające się sporadycznie w sieci przypadki oszustw proszę Was, abyście nie zamieszczali swojego adresu e-mail w komentarzach pod tym postem. Wystarczy, jeżeli podpiszecie go swoim imieniem i nazwiskiem. Zapraszam do zabawy!
Gdy sięgnę pamięcią wstecz i zaczynam szukać zapachów,które są moim najwspanialszym wspomnieniem to chyba,a nawet na pewno,jest to zapach róż wymieszany z zapachem jaśminu!
OdpowiedzUsuńJako dziecko jeżdziłam na wakacje do mojej babci.Dom położony w samym lesie,drewniany,otoczony starymi drzewami .Tak jak wszystkie domy na Podlasiu miał dwa wejścia.Jedno od strony podwórka z małą "sionką",drugie położone więcej w połowie budynku wychodziło na sad.Dom był podzielony na dwie części.W jednej mieszkali rodzice,dziadkowie,a druga była królestwem dzieci.Kolorowe ,ręcznie tkane pasiaki ,wielkie drewniane łóżka z siennikami wypełnionymi owsianą słomą i okna,przez które do pokoju wdzierały się gałązki jaśminu i karminowych róż.Te róże i jaśmin stworzyły przez lata wspólnej egzystencji zapach,o jaki można tylko marzyc.Lekko słodkawy,upajający,niepokojący,niepodobny do niczego.Wyjątkowy.Rano właśnie otulona takim zapachem wstawałam i w nocnej koszuli,na boso biegłam do sadu!Czułam się wtedy jak moja ukochana Ania z Zielonego Wzgórza!Minęło wiele,wiele lat.JA przez całe swoje życie poszukiwałam róż podobnych do tych "babcinych". Posadziłam pod swoim domem krzak jaśminu,ale...Nic już nie pachnie tak samo,nic już nie jest i nie będzie takie same!. I jak w starej piosence" Haliny Kunickiej mogę sobie zanucić-Tych lat nie odda nikt"!
Najmilszy memu sercu zapach przywołujący wspomnienia piękne, to perfumy z Avonu buteleczka w kształcie dzwoneczków, pamiętam zapach ,a nie pamiętam już nazwy,zresztą to nieistotne... Miałam 15 lat , od lat zakochana byłam w znajomym w wyższej o rok klasy, patrzyłam na niego z zachwytem i bijącym mocno sercem. Był synem znajomej mojej babci.Potem było gimnazjium , a On został w Szkole Podstawowej- (zdał do 8 klasy) niby budynek obok ale niestety nie widywaliśmy się już... Ta wspomniana babcia kupiła mi perfumy na Boże Narodzenie, oszczędzałam je na specjalne okazje. Odpowiednim momentem okazała się dyskoteka w Szkole Podstawowej , zaprosili nas , więc poszłam , użyłam perfum od babci nareszcie :D A ON zaprosił mnie do tańca wolnego, było to spełnienie moich marzeń, nawet pisząc to teraz uśmiecham się do tamtych wspomnień... Po dyskotece odprowadził mnie do domu, poprosił byśmy umówili się kolejnego dnia w szkole, niestety oboje nieśmiali nie odzywaliśmy się zbyt wiele do siebie. Po jakimś czasie była kolejna dyskoteka , pierwszego dnia w podstawówce a kolejnego w gimnazjium, ja poszłam więc do podstawowej by spotkać JEGO, ale nie było Go, okazało się że on przyszedł do nas , a wtedy mnie nie było , mama kazała mi wybrać jedną tylko dyskotekę :( Szkoda mi było .. nasze drogi rozeszły się , zostały tylko wspomnienia niewinnej , nieśmiałej młodzieńczej miłości , otulone pięknym zapachem ... Szkoda,że nie można kupić obecnie buteleczki perfum owych, a może to i lepiej bo po co rozpamiętywać i wymyślać inne zakończenie naszej historii , skoro oboje ułożyliśmy sobie życie ja szczęśliwe- mąż dzieci, budujący się dom, on jest niestety po rozwodzie,ma córkę. Niech tak zostanie to wspomnienie na dnie serca , to jednak pierwsza moja miłość , a stara miłość podobno nie rdzewieje na zawsze pozostaje głęboko ukryta w umyśle i na dnie serca , w tajemnicy ...
OdpowiedzUsuńZapachy wspomnien, tych najmilszych przywodza mi na myśl czasy kiedy byłam mała dziewczynka. Jako kilkulatka wakacje spędzałam w domu dziadków. Ich niewielki domek położony pośród łąk, lasów i jezior pojezierza drawskiego przywodzi mi na myśl całą masę zapachów. To aromat pysznych pulchnych drożdżówek, który budził mnie o poranku kiedy mama z babcia zaczynamy pięć pierwsze bułeczki z serem i owocami. To zapach koszonej przez dziadka trawy czy zwiazywanego w snopki siana. To zapach truskawek jedzonych wprost z krzaczka, groszku zrywanego z tyczek i solonych pomidorów, gdy nie chciałam jeść już niczego innego. To zapach spodni mojego taty, który wrócił z wędkarskiej wyprawy. To zapach koszyka, który zawsze leżał na ganku i zabieramy był do lasu na grzybobranie. To zapach koperku którym mama posypywala młode ziemniaczki na obiad. I kopru, który babcia ściśle upychala w beczkę kisząc ogorki. Dzisiaj ani pomidory, ani koperek nie pachną już tak samo. Nawet siano jakby stalo sie mniej aromatyczne. Jednak zapach, który przemawia przez moje wspomnienia najbardziej, to aromat... pieczonych ziemniaków, które zawsze na pozegnanie lata pieklismy zakopane w ognisku. Do dzis ten zapach mi przypomina, ze jesli cos sie konczy, to cos nowego się zaczyna. I taka jest kolej zycia, jego etapow. Jak zapachy, jedne odchodzą w strefę wspomnień, kolejne przychodzą by tworzyć nowe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńAngelika K.
Najmilsze moje wspomnienie wiąże się z babcią której nie ma już nami sporo czasu. Każde wakacje i ferie spędzałam u niej. A najmilszy zapach to zapach jej zupy gotowanej czasem z niczego ale tak pysznej że do dziś nie potrafię odtworzyć tego zapachu i smaku.
OdpowiedzUsuńNajmilsze wspomnienia budzi do dnia dzisiejszego zapach placków z ciasta chlebowego pieczonych na blasze kuchni opalanej drewnem przez moją babcię oczywiście na wsi pod Łańcutem a następnie smarowanych miodem z własnej pasieki i popijanych mlekiem prosto od krowy . Żyć nie umierać.
OdpowiedzUsuńZapachów, które budzą we mnie najmilsze wspomnienia, jest wiele. Wszystkie one związane są z dwoma beztroskimi miesiącami wakacji, które spędzałam u dziadków w starym domu na wsi. Ten magiczny czas spędzany na łonie natury, z dala od miasta, w którym mieszkałam z rodzicami, dawał mi niezwykle dużo radości i ładował moje dziecięce "baterie" przed wrześniowym powrotem do szkoły. Choć codzienna praca na wsi pochłaniała dużo czasu, ja bardzo to lubiłam. Lubiłam pomagać dziadkom i czuć się potrzebna. Zaglądające przez okno delikatne promienie słońca codziennie mnie budziły i choć nie otwierałam jeszcze oczu, to mój niezawodny nos czuł rozprzestrzeniający się po domu zapach zbożowej kawy zaparzanej przez dziadki i powiew chłodnego jeszcze, porannego powietrza. Kilka minut później do kuchni wchodziła babcia, z kanką pełną dopiero co wydojonego mleka i wtedy w domu zaczynał unosić się również jego zapach. Dzięki wspólnym wyprawom w pole z moją babcią mogłam rozkoszować się zapachem świeżych warzyw i ziół, które zbierałyśmy do obiadu. Czasem tylko przyglądałam się, jak babcia wyrywa marchewkę czy cebulę, odcina kapustę, ale były również momenty, że kucałam razem z nią i zrywałam ogórki, albo wchodziłam z nią do tunelu po pomidory. Na nasze wyprawy zawsze zabierałam ze sobą małe wiaderko, do którego babcia wkłada mi kilka sztuk warzyw, po to bym sama też mogła coś ponieść. Lubiłam przyglądać się, jak babcia gotowała pyszne obiady. Dzięki temu od najmłodszych lat odkrywałam sekrety smaku wiejskich potraw oraz delektowałam się ich aromatem unoszącym się w całym domu. Jednak to pieczenie domowego chleba dawało mi najwięcej radości. Babcia rozpalała ogień w dużym, chlebowym piecu i początkowy zapach palonego drewna zamieniał się w intensywny zapach wypiekanego, chrupiącego chleba. W każdą środę robiłyśmy z babcią wielkie pranie, więc te dni kojarzą mi się z zapachem proszku, zimnej wody i rozwieszanego na ogrodzie prania, które zbierane wieczorem pachniało po prostu czystością i wiatrem. Symbolem każdej niedzieli był zapach unoszącego się w domu rosołu z ręcznie robionym makaronem, świeżych ziemniaków otulonych koperkiem, pieczonego kurczaka i mizerii z dodatkiem szczypiorku, który przeplatał się z zapachem drożdżowego ciasta z truskawkami, rabarbarem czy serem. Niedzielny rosół w poniedziałki zamieniał się z przepyszną zupę pomidorową zrobioną z przecieru ze świeżych pomidorów. Moje wakacje u dziadków to również zapach schnącej farby, malowanego przez dziadka ogrodzenia i świeżo przez niego skoszonej trawy, intensywny zapach spoconego konia, którego dziadek przyprowadzał do stajni po całym dniu spędzonym na ogrodzonym wybiegu czy zwożonych do stodoły snopków słomy i siana. To także niezapomniany zapach kurzu i brudu, kiedy to we troje, ja, babcia i dziadek robiliśmy raz w roku wielki porządek na strychu. Lubiłam to bardzo, bo wśród tylu starych i bezużytecznych rzeczy zawsze znajdowałam jakiś ciekawy przedmiot, który był częścią życia moich dziadków. Jeżdżące po polach traktory i kombajny pozostawiały po sobie intensywną woń koszonego zboża. Zdarzały się momenty, że nagle w upalny dzień zbierały się ciemne chmury, zwiastujące burzę. Bardzo często wtedy następowała awaria prądu i trzeba było siedzieć w domu przy świeczkach. Jednak takie burze miały swoje plusy. Spragnione wody ziemia i rośliny mogły wreszcie uzupełnić swoje zbiory, tym samym uwalniając przyjemną, świeżą woń natury. Wieczorami, siedząc na ławce przed domem, wdychałam unoszący się zapach wspomnień o dzieciństwie moich dziadków, którego beztroskość przerwała wojna. W oddali słychać było kumkające w stawie żaby, bzyczenie komarów i poszczekiwanie psa.
OdpowiedzUsuńZapachów, które budzą we mnie najmilsze wspomnienia, jest wiele. Przeplatają się one wzajemnie. Dziś, kiedy dziadków już nie ma, a ja spędzam urlop w ich starym domu, w momencie otwierania starych skrzypiących drzwi i przekraczania progu czuję nadal unoszącą się tęczę przeróżnych zapachów. Są to jednak zapachy wspomnień mojego wspaniałego dzieciństwa.
Z wielkim sentymentem przypomina mi się zapach dymu oraz kiełbasek z ogniska :) Niestety minęły czasy, gdy ogniska były bardzo popularną formą spędzania czasu. Teraz to tylko grille, kawiarnie, szybkie piwko przed telewizorem. A takie ognisko niesamowicie jednoczyło! Najpierw spotykaliśmy się ze znajomymi, aby przygotować polanę w lesie, zebrać drzewo, ułożyć kłody do siedzenia i wystrugać kije do kiełbasek. Nikt nie narzekał, że tyle rzeczy jest do zrobienia. Śmiechom nie było końca :) Przy ognisku wcale nie musiało być alkoholu, żeby zabawa była przednia. Robiliśmy sobie zdjęcia aparatem z kliszą, wcześniej odpowiednio „strojąc” twarze czarnymi smolnymi śladami ;) Ktoś przynosił magnetofon na baterie, aby w tle nie zabrakło muzyki. Śpiewaliśmy stare polskie szlagiery. Było super! Zapach dymu jeszcze długo czułam we włosach i ubraniach. Najlepsze było ognisko na powitanie lata, przychodziło na nie mnóstwo osób, bo było połączone z urodzinami mojego brata, końcem roku szkolnego i błogą wolnością :) To zapach mojej młodości :) Miło powspominać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Katarzyna Różalska