piątek, 27 grudnia 2013

Wywiad dla Pisaninki

   W listopadzie tego roku pani Ania Grzyb przeprowadziła ze mną wywiad. Tekst został opublikowany na blogu recenzenckim autorki http://asymaka.blogspot.co.uk/, a także ukazał się w lokalnych Faktach Wałeckich. Dzisiaj, dzięki uprzejmości pani Ani, zamieszczam go również i u siebie. Zapraszam :)



JESTEM NIEULECZALNĄ MARZYCIELKĄ

   Z wykształcenia pedagog, z zamiłowania pisarka, jak sama o sobie mówi. Ma na swoim koncie udany zeszłoroczny debiut, zatytułowany „Niezapominajki” i jego kontynuację „W poszukiwaniu siebie”. Bohaterką obu tych powieści jest Izabela, młoda, zagubiona dziewczyna, która wkracza powoli w świat dorosłości i odpowiedzialności. Czy będzie popełniała błędy? Okaże się mądrą, a może naiwną dziewczyną?
Autorka na stałe mieszka za granicą. To w hrabstwie Norfolk zadomowiła się i tutaj jest szczęśliwa. Miłośniczka książek, fotografii, malarstwa. Uwielbia podróże. Prywatnie mama małej Izabeli. Znajduje też czas na prowadzenie bloga: http://niezapominajki13.blogspot.co.uk/

Ewelino, po przeczytaniu Twoich dwóch książek jestem niemalże pewna, że piszesz od dawna. Czy mam rację? Zdaje mi się, że kochasz to całym sercem, każda komórką swego ciała?

Tak, to prawda, piszę od dawna. I prawdą jest też, że kocham pisać całym sercem. Będąc jeszcze w szkole podstawowej zakochałam się w twórczości Lucy Maud Montgomery, szczególnie w powieści „Emilka ze Srebrnego Nowiu”. W Emilce odnalazłam swoją bratnią duszę i, podobnie jak ona, zapragnęłam zostać pisarką. To było moje największe dziecięce marzenie. Pierwsze przymiarki do napisania powieści rozpoczęłam mając mniej więcej dwanaście lat. Pamiętam, że najwięcej radości sprawiało mi powoływanie do życia bohaterów, nadawanie im imion, wymyślanie ich przygód i perypetii. Gorzej mi szło z samym pisaniem. Do tego potrzebne mi były lata praktyki, czytanie książek i uczenie się na własnych błędach. Musiało minąć kilkanaście lat, zanim uznałam, że napisałam coś dobrego i godnego uwagi.

Czy postać Izabeli od samego początku miała być właśnie taka, zagubiona, naiwna? Wydaje mi się, że Ty sama jesteś zupełnie inna, czy trudno było stworzyć, wykreować taką bohaterkę?

Jestem inna, to prawda, ale wydaje mi się, że to wynika z faktu, iż ja sama już dojrzałam i ten najtrudniejszy wiek mam za sobą. Wiem, kim jestem i do czego dążę. Izabela w „Niezapominajkach” jest dopiero na początku podróży w poszukiwaniu siebie i swoich pragnień. Musi zrozumieć wiele rzeczy, popełnić wiele błędów, zanim ostatecznie pojmie, czego właściwie oczekuje od życia. Stworzenie postaci Izabeli wbrew pozorom nie było wcale takie trudne. Być może dlatego, że zaczynając pisać tę powieść, sama miałam siedemnaście lat i wiele z przemyśleń i wątpliwości Izabeli towarzyszyło także i mi. Drugą część natomiast skończyłam mając lat niemal trzydzieści, więc siłą rzeczy bohaterowie dojrzewali razem ze mną. Myślę, że obie książki na tym zyskały. Poza tym z bohaterami literackimi bywa tak, że swoim postępowaniem nieraz zaskakują samego piszącego. Izabela zaskakiwała mnie, irytowała, ale pozwoliłam się prowadzić intuicji i nie ulepszałam jej na siłę. Taka była – naturalna, porywcza, czasami bezmyślna, i nie chciałam tego zmieniać.

Opisałaś i w pierwszym, i w drugim tomie wiele zdarzeń, ludzkich historii, nie ograniczyłaś się tylko i wyłącznie do opowiedzenia losów młodej bohaterki. Wątki poboczne wydają się być tak samo istotne, jak życie głównej bohaterki. Czy to wnikliwa obserwacja otaczającego Cię świata, czy całkowita fikcja literacka?

Myślę, że jedno i drugie. Wydarzenia i postacie w książce są w przeważającej większości fikcyjne, ale nigdy nie byłabym w stanie opisać ich tak dogłębnie, gdybym nie obserwowała świata wokół mnie. Pisząc książkę najbardziej zależało mi na tym, by sytuacje i postaci były tak prawdopodobne, jak to tylko możliwe. Dlatego też napisanie obu powieści zajęło mi tak wiele czasu. Starałam się przemyśleć każdy szczegół, każde zdarzenie pod kątem prawdopodobieństwa, nie chciałam, by cokolwiek zabrzmiało sztucznie. To czasochłonna i wyczerpująca praca, ale dzięki temu jestem w pełni zadowolona z efektów. Moje postacie żyją własnym życiem, a fabuła nie jest przesłodzona. Każdy wątek w powieści ma jakieś znaczenie, każda scena ma na celu coś przekazać. Myślę, że dzięki temu obie książki czyta się szybko. Opisane historie ciekawią, nie nużą. Oczywiście są w książce drobne elementy, sytuacje, historyjki z życia wzięte. Na przykład historie o duchach, które w pierwszej części opowiada Majka, zaczerpnęłam z rodzinnych opowieści. Podobnie, jak śmieszne sytuacje, o których opowiadają sobie Iza i Krzysiek. Na tym między innymi polega praca pisarza – na wynajdywaniu takich perełek, zabawnych sytuacji, ciekawych historii i czerpanie z nich natchnienia.

Którego swojego bohatera darzysz największą sympatią?

Hmm, to trudne pytanie, bo wszyscy bohaterowie, których stworzyłam, są mi bardzo bliscy. Kiedy spędza się z kimś tyle lat, praktycznie żyje się w jego świecie (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi), to siłą rzeczy wytwarza się swoista więź. Taka więź pomiędzy pisarzem i stworzonymi przez niego postaciami jest naprawdę wyjątkowa. Lubię Boberową za jej prostolinijność i dobre serce, Majkę za wrażliwość i romantyczną duszę, Izabelę za jej zwariowane pomysły i zbuntowaną naturę, Arka za szczerość, odwagę i odpowiedzialność, Jerrego za życiową mądrość... Długo mogłabym tak wymieniać!

Czy w Twojej głowie są już pomysły na kolejne niebanalne postacie? Czy coś się „pisze”?

Ha! Chciałabym, aby samo się pisało! A tak na poważnie, to mam dużo pomysłów, które czekają na swoją kolej. Na chwilę obecną mam trzy zaczęte powieści, z czego dwie piszę praktycznie na przemian, kiedy znajdę wolną chwilkę. A że jako młoda mama czasu wolnego mam niewiele, to i praca nad nimi raczej się wlecze. Mam jednak nadzieję, że uda mi się je dokończyć.

Masz małą córeczkę, jaką jesteś mamą?

Kochającą, troskliwą, może czasami trochę nadopiekuńczą. Ufam temu, co podpowiada mi instynkt i staram się, aby moja córeczka miała radosne, beztroskie, pełne zabaw i śmiechu dzieciństwo. Pragnę wychować ją na mądrą i rozsądną dziewczynę.

Czy planujesz kiedyś napisać książeczkę dla dzieci? Myślę, że mógłby to być ciekawy projekt. Z Twoją wrażliwością!

Przyznaję, że taka myśl już kilka razy przemknęła mi przez głowę. Kto wie? Może kiedy moja córeczka trochę podrośnie, razem wpadniemy na jakiś dobry pomysł?

Uwielbiasz czytać, która powieść zapadła Ci w pamięć szczególnie? Jakich bohaterów preferuje Ewelina Kłoda? Jakiego typu książki?

Może zacznę od tego, jakich bohaterów nie lubię. Nie lubię postaci płytkich, sztucznych i nudnych. Moim zdaniem dobra postać to taka, która wzbudza w czytelniku emocje. Jeżeli ktoś po przeczytaniu mojej książki stwierdzi, że główna bohaterka irytowała go swoim postępowaniem na każdym kroku, to dla mnie będzie to znak, że stworzyłam postać żywą, bohatera, wobec którego czytelnik nie pozostaje obojętny. Lubię postacie wielowymiarowe, ludzkie, posiadające wady i zalety, jakieś swoje słabostki, niepoddające się jednoznacznym ocenom. Chyba dlatego tak bardzo pokochałam powieści Jane Austen. Akcja w nich raczej wartko się nie toczy, ale te postacie! Austen miała niezwykły dar do kreowania wyrazistych bohaterów. W pamięć szczególnie zapadła mi „Duma i uprzedzenie”, a w niej rewelacyjne postacie pana Collinsa i pani Bennet. Co do typu książek, to nie mam jakiś wyraźnie sprecyzowanych preferencji. Przeczytam i romans i horror, pod warunkiem, że książka mnie wciągnie, zainteresuje, zaintryguje, poruszy lub czegoś istotnego zdoła mnie nauczyć.

Powiedz coś na temat Twojej kolejnej pasji, czyli fotografii…

Fotografią interesuję się od dawna, praktycznie od czasu, gdy w ręce wpadł mi mój pierwszy aparat. Fascynuje mnie możliwość uchwycenia ulotnych chwil, momentów szczęścia, zachwytu, wzruszenia, całego ładunku emocji, które nam towarzyszą w chwili powstawania zdjęcia. Magia fotografii polega na tym, że uwieczniamy coś, co już nigdy się nie powtórzy. I na tym, że nawet po wielu latach trzymane w dłoni zdjęcie potrafi przywołać wszystko to, co czuliśmy w tamtym jedynym, niepowtarzalnym momencie naszego życia. Lubię patrzeć na świat poprzez pryzmat aparatu fotograficznego. Odnajdywanie wyjątkowych i szczególnych ujęć oraz sama obróbka zdjęć sprawiają mi wiele radości i satysfakcji.

W kilku słowach, do jakiego Twoim zdaniem czytelnika skierowane są Twoje powieści? Chyba niekoniecznie są to książki dla młodzieży?

Myślę, że w przypadku moich powieści wiek tak naprawdę nie ma znaczenia. Moje książki czytują zarówno nastolatki, jak i panie po osiemdziesiątce, i w obu przypadkach spotykam się z pozytywnymi opiniami. Młodszemu pokoleniu być może łatwiej przyjdzie utożsamiać się z głównymi bohaterami, ale starsze pokolenie dzięki moim książkom ma szansę odbyć nostalgiczną podróż do lat własnej młodości, powspominać dawne czasy, przypomnieć sobie dawne uczucia, emocje, nastoletnie rozterki i dylematy.

Czy tęsknisz za Beskidami? Opowiedz czytelnikom o Bielsku-Białej, z którego to miasta  przecież pochodzisz…

Oczywiście, że tęsknię. Tęsknię za Polską, za rodziną, przyjaciółmi, za polskimi górami i za moim rodzinnym miastem. Tam się wychowałam, dorastałam. Są to miejsca, z którymi wiąże mnie wiele wspaniałych wspomnień. Bielsko-Biała to piękne miejsce, pełne urokliwych uliczek, ciekawych zabytków, zachwycającej architektury, nastrojowych kawiarenek... Za każdym razem, gdy je odwiedzam, ze zdumieniem obserwuję, jak zmienia się, rozrasta, pięknieje. Jest to miasto naprawdę warte tego, aby je odwiedzić, do czego wszystkich gorąco zachęcam!

Jaką porę roku lubisz najbardziej?

Każda pora roku ma w sobie coś, co lubię. Lubię wiosnę za cudowny zapach budzącej się do życia natury, lubię lato, bo od dziecka kojarzy mi się ze słońcem i błogą, wakacyjną beztroską, lubię jesień za piękne barwy drzew, a zimę za to, że w długie i mroźne wieczory czyni mój dom tak ciepłym i przytulnym.

O czym marzy Ewelina Kłoda?

Jako, że od dziecka jestem nieuleczalną marzycielką, marzę nieustannie i o wielu rzeczach. Marzę o szczęśliwym i spokojnym życiu dla siebie i moich najbliższych, o dalekich podróżach i o tym, by dalej pisać. Wierzę w to, że marzenia nadają sens naszemu życiu. I że są możliwe do spełnienia. Jestem tego żywym przykładem.

Bardzo dziękuję za rozmowę, cieszę się, że zgodziłaś się na ten wywiad.

Ja również dziękuję. To było bardzo miłe i ciekawe doświadczenie.

piątek, 20 grudnia 2013

WESOŁYCH ŚWIĄT!

   KOCHANI, ŻYCZĘ WAM RADOSNYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA ORAZ WSZELKIEJ POMYŚLNOŚCI W NADCHODZĄCYM NOWYM ROKU!


niedziela, 15 grudnia 2013

Mistyczny czy intelektualny?

   Lubię czytać wywiady z pisarzami. Z ogromnym zainteresowaniem czytam o ich życiu, pasjach, światopoglądzie, ale przede wszystkim ciekawią mnie fragmenty poświęcone pisaniu. Zawsze z zafascynowaniem czytam o tym, dlaczego ludzie piszą, jak zaczęła się ich przygoda z pisaniem, co kochają w pisaniu najbardziej, jaki jest ich stosunek to tworzonego świata i zamieszkujących go bohaterów, jakie w swojej pracy napotykają przeszkody i jak sobie z nimi radzą. Lubię czytać o kulisach powstawania znanych powieści, o pomysłach, które pojawiają się znienacka i przeradzają się w fascynujące i porywające historie.
   Tak się składa, że przeczytałam ostatnio bardzo ciekawy wywiad z turecką pisarką Elif Shafak. Przeczytałam i zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy autorzy powieści pisząc spuszczają swoją historię "ze smyczy" i pozwalają jej biec własnym torem, czy też raczej niczym rzeźbiarze skrupulatnie i metodycznie poddają materiał obróbce, by nadać mu z góry zaplanowany kształt?
   Zaczęłam się zastanawiać nad tym nie bez przyczyny, bowiem według Elif Shafak istnieją dwa sposoby pisania powieści. Pierwszy, w którym fabuła, postacie i zakończenie jest zaplanowane i pozostaje pod kontrolą pisarza, jest bardziej intelektualny i świadomy. Drugi sposób natomiast Shafak przyrównała do procesu mistycznego. Pisarz tworzy będąc w stanie swoistego upojenia, bez świadomości tego, w jakim kierunku poprowadzi go powstająca właśnie historia. Postacie wymykają się twórcy spod kontroli i zaczynają żyć własnym życiem. Shafak porównuje to niezwykłe zjawisko samoistnego tworzenia się postaci literackich do perły rosnącej w perłopławie, w którym pisarz jedynie zasiewa ziarenko. Sama autorka przyznaje, że zdecydowanie bliżej jej do tego drugiego sposobu pisania powieści, nazywając pisanie procesem hipnotycznym. "Czasem piszesz zdania i jesteś zaskoczony: czy to ja jestem twórcą tych fraz czy jestem tylko skrybą, który je zapisuje? Czy słowa przychodzą do mnie czy też to ja je wymyślam?" (fragment wywiadu, którego całość można przeczytać tutaj).
   Zaciekawiona wyznaniem pisarki zaczęłam poszukiwać autora, który prezentowałby owe intelektualne podejście do procesu twórczego i tak natrafiłam na wywiad z pewnym bardzo poczytnym amerykańskim pisarzem. John Grisham, bo o nim mowa, w wywiadzie udzielonym czasopismu El Paris tak mówi o pisaniu książek: "Nigdy nie pracuję nad jedną książką, ale nad kilkoma jednocześnie (...) Gdy piszę jedną, w głowie układam sobie plan dwóch następnych (...) Kiedy już mam pomysł na kolejną powieść, staram się wymyślić jej fabułę od początku do końca. Zanim usiądę do pisania, wiem już wszystko, co ma się wydarzyć. Później przez kilka miesięcy gromadzę materiały, wgryzam się w temat. W końcu przychodzi czas pisania. Grubą książkę piszę w trzy miesiące". 
   Gdzieś pomiędzy tymi dwoma biegunami znajdują się autorzy, którzy mają plan, lecz nie zawsze ściśle się go trzymają. Przykładem może być tutaj autorka bestsellerowych powieści Jodi Picoult. "Zwykle wiem, o czym chcę pisać. Jakim tematem się zająć. Bardzo dobrze znam bohaterów. Zwykle też wiem do jakiego punktu historia ma się potoczyć, bo większość z moich książek ma na końcu zaskakujący zwrot akcji, który jest zaplanowany. Ale często nie wiem, jaką drogą dotrę do tego punktu. Wydaje się, że wszystko wiem, aż tu nagle coś się zmienia. Nauczyłam się pozwalać książce samej szukać swojej ścieżki" - przyznaje pisarka w wywiadzie opublikowanym kilka lat temu na onet.kultura.
   Jak widać podejście do tworzenia powieści jest różne u różnych autorów. Jedni w wywiadach opowiadają o natchnieniu, inni o ciężkiej pracy wymagającej systematyczności, skrupulatności i samozaparcia. Jedni twierdzą, że ich powieści wręcz piszą się same, drudzy wspominają o trudach i mękach tworzenia. Jednak bez względu na to, czy proces twórczy ociera się o mistycyzm, czy też pozostaje pod pełną kontrolą naszej świadomości, pozostaje on zjawiskiem fascynującym, który w pełni objawia potęgę naszej wyobraźni.

piątek, 6 grudnia 2013

Moimi oczami: Eisriesenwelt

   Niedaleko Salzburga, w masywie Tennengebirge, na wysokości 1641 m znajduje się wejście do jednego z najbardziej niezwykłych miejsc w Austrii - Eisriesenwelt - świata lodowych olbrzymów. Jest to największy na świecie system jaskiń lodowych, ciągnący się we wnętrzu góry Hochkogel na długości około 42 km. Tę odkrytą w 1879 roku jaskinię rocznie odwiedza blisko 200 tysięcy turystów. I nic w tym dziwnego, gdyż Eisriesenwelt zachwyca naturalnym pięknem lodowych formacji, z których niektóre doczekały się nawet swoich nazw (m.in. Lodowe Organy, Lodowa Kaplica).
   Temperatura wewnątrz grot nie przekracza 0 stopni, a skraplająca się przez wapienne szczeliny woda natychmiast zamarza. Różnica temperatur pomiędzy wnętrzem grot a światem zewnętrznym sprawia, że wkroczeniu do jaskini towarzyszy silny i mroźny podmuch. W pierwszej chwili stanowi on przyjemne orzeźwienie, szczególnie podczas upału, ale ponieważ czas zwiedzania wynosi ponad godzinę, koniecznie trzeba zadbać o kurtkę i ciepłe buty.
   Nie tylko jaskinie gwarantują niezapomniane przeżycia, ale sam szlak do nich prowadzący także. To wspaniała wycieczka górska, podczas której można rozkoszować się niezapomnianymi widokami austriackich Alp.
   Poniżej trasa do Eisriesenwelt w moim obiektywie.









   W drodze powrotnej warto zatrzymać się w schronisku Dr. Oedl-Haus (1575 m). W znajdującej się w nim restauracji zawsze panuje ruch, ale warto poczekać na złożone zamówienie, gdyż jedzenie serwują w niej przepyszne :)


   Niestety ze względów organizacyjnych we wnętrzu jaskiń nie wolno robić zdjęć, ale zachęcam do odwiedzenia strony internetowej Eisriesenwelt, gdzie można obejrzeć kilka niezwykłych ujęć. Poniżej jedna z fotografii, które znalazłam w sieci. Na zachętę :)


http://www.eisriesenwelt.at/