sobota, 17 grudnia 2016

Konkurs na Gwiazdkę!

   Zapraszam serdecznie do udziału w konkursie, który potrwa na mojej autorskiej stronie na Facebooku do czwartku 22-go grudnia (ewelinaklodaautorka). Do wygrania egzemplarz "Zapachu wspomnień" z dedykacją :)


 

środa, 5 października 2016

Wyjazd pełen wrażeń

   Czasami zdarza się, że napotykamy na swojej drodze ludzi, którzy już od pierwszej chwili przypadają nam tak bardzo do gustu, że czujemy, jakbyśmy znali ich od lat. Po godzinie rozmawiamy już swobodnie niczym starzy znajomi, a gdy dzień spędzony we wspólnym towarzystwie dobiega końca - czujemy się szczęśliwi, że dane nam było się spotkać.
   Tak właśnie się czułam na Lubelszczyźnie. Na organizowane z inicjatywy Fundacji Bezmiar spotkania autorskie jechałam podekscytowana, ale i lekko podenerwowana. Z jednej strony cieszyła mnie wizja spotkań z czytelnikami, odwiedzenie ciekawych miejscowości, w których jak dotąd nigdy nie byłam, a z drugiej - zastanawiałam się, jakich ludzi tam poznam, jak będę się czuła w ich towarzystwie i czy sprostam ich oczekiwaniom.
   Okazało się, że te trzy dni upłynęły mi bardzo miło, a ludzie, których poznałam okazali mi mnóstwo serdeczności. Ten wyjazd był dla mnie nie tylko nowym doświadczeniem, przygodą i okazją do spotkań z czytelnikami, ale także wiązał się z ogromnie pozytywnymi przeżyciami, które sprawiły, że na wiele spraw zaczęłam patrzeć z zupełnie nowej perspektywy.
   W każdym miejscu, które odwiedziłam, przyjęto mnie z prawdziwą życzliwością i gościnnością. Mój pobyt rozpoczął się od przesympatycznej wyprawy do Kazimierza Dolnego, gdzie miałam okazję przespacerować się brzegiem Wisły oraz spróbować lokalnej kawy i gofrów. Po powrocie do hotelu w Puławach (które, jako siedziba Fundacji Bezmiar, stanowiły naszą bazę wypadową), przygotowałam się na pierwsze z serii zaplanowanych spotkań.
   Wieczór autorski odbył się w Restauracji Country w Łuszczowie, gdzie miałam zaszczyt być gościem Kobiet z Pasją - lokalnie działającej społeczności pań, które organizują cykliczne spotkania o kobietach i dla kobiet. Spotkanie rozpoczęło się od występu pana Kamila Łukasika, który umilił nam czas piękną muzyką. Bardzo dziękuję współorganizatorce wydarzenia, pani Grażynie Cieślak, za gościnę, serdeczne przyjęcie, przepyszny poczęstunek oraz prezent w postaci koszulki z logo Kobiet z Pasją. Poniżej kilka zdjęć  autorstwa pani Doroty Sitkowskiej.




Po spotkaniu z panią Elżbietą Krawczyk z Fundacji Bezmiar oraz panią Grażyną Cieślak - inicjatorką i organizatorką spotkań Kobiet z Pasją.
Kobiety z Pasją.
   Wtorek rozpoczęłam od spaceru po Parku Puławskim (zwanym także Ogrodem Puławskim), gdzie miałam okazję zobaczyć m.in. okazały Pałac Książąt Czartoryskich. O godzinie 11:00 w Bibliotece Miejskiej w Puławach rozpoczęło się spotkanie autorskie, na którym pojawiła się młodzież z Zespołu Szkół nr 3 w Puławach. Po spotkaniu miałam okazję porozmawiać z młodymi fascynatkami książek (a także pisania!) oraz udzielić krótkiego wywiadu telewizji Puławy24. Dziękuję paniom bibliotekarkom za profesjonalną organizację oraz sympatyczną atmosferę! Poniższe zdjęcia pochodzą ze strony biblioteki.





   Po spotkaniu miałam okazję powrócić do Kazimierza Dolnego na dłuższe zwiedzanie. Spacerując po miasteczku odwiedziłam m.in. Górę Trzech Krzyży oraz ruiny zamku obronnego wybudowanego za czasów Kazimierza Wielkiego. Atmosfera miasteczka jest niepowtarzalna i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam powrócę.







   Późnym popołudniem wraz z działaczkami Fundacji Bezmiar udałyśmy się do wsi Gołąb, gdzie zostałyśmy zaproszone przez Towarzystwo Przyjaciół Gołębia. Ta niewielka miejscowość może się poszczycić długą i ciekawą historią, a także pięknymi zabytkami, jednak to zamieszkujący ją ludzie sprawiają, że Gołąb jest tak wyjątkowy! Było mi niezwykle miło poznać mieszkańców Gołębia - osoby gościnne, życzliwe i tryskające energią. Co więcej, nie spodziewałam się nawet, że tak niewielka społeczność może nagromadzić tylu utalentowanych artystów oraz ludzi z pasją! Wieczór zakończyłam naprawdę rozgrzana - nie tylko emocjami i okazaną mi serdecznością, ale także lokalną nalewką :) Dziękuję serdecznie pani Teresie Woszczek na organizację i prowadzenie spotkania oraz za przekazane mi w imieniu Towarzystwa fantastyczne prezenty w postaci książek!



   W środę rano gościłam w Nałęczowie. Korzystając z faktu, że przyjechałyśmy do miejscowości nieco wcześniej, przespacerowałyśmy się po Parku Zdrojowym, gdzie mogłam zobaczyć m.in. Pałac Małachowskich, Pijalnię Wód, staw parkowy oraz ławeczkę Bolesława Prusa. Na spotkaniu autorskim w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej im. Faustyny Morzyckiej, oprócz czytelników pojawiła się także młodzież z LO im. S. Żeromskiego w Nałęczowie. Bardzo dziękuję paniom bibliotekarkom za sympatyczne spotkanie oraz przepyszny poczęstunek!

Z działaczkami Fundacji Bezmiar - Renatą Cieniuszek i Elżbietą Krawczyk w Parku Zdrojowym.
   Cykl moich spotkań autorskich na Lubelszczyźnie zakończył się przesympatycznym wieczorem w Filii nr 10 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lublinie. Było to bardzo udane spotkanie z czytelniczkami, wśród których znalazło się wiele pań znających moją dotychczasową twórczość (z najnowszą powieścią włącznie). Padały ciekawe pytania, nawiązała się interesująca dyskusja, a ja ponownie usłyszałam tyle pochwał oraz miłych i serdecznych słów, że emocje i wzruszenie niemal odebrały mi mowę. Bardzo dziękuję paniom bibliotekarkom, a w szczególności pani Urszuli Rybak, za udany wieczór oraz piękną oprawę spotkania. Nasza pogawędka o książkach (i nie tylko) trwała jeszcze długo po zakończeniu części oficjalnej i gdyby nie to, że w hotelu czekało mnie pakowanie, a wczesnym rankiem podróż powrotna do Bielska, najchętniej spędziłabym w Lublinie calutki wieczór! Poniżej kilka zdjęć ze spotkania.




   W czwartek wracałam do domu naprawdę szczęśliwa, z naładowanymi akumulatorami i głęboką wiarą w to, że moje pisanie ma sens. Wiem już, że wyprawa na Lubelszczyznę na długo pozostanie w mojej pamięci. Nie tylko ze względu na piękne i malownicze okolice, na ciekawe i rewelacyjnie zorganizowane spotkania, ale przede wszystkim ze względu na fantastycznych ludzi, których miałam okazję tam poznać. Bardzo dziękuję działaczkom Fundacji Bezmiar - prezes Maryli Miłek, Renacie Cieniuszek i Elżbiecie Krawczyk - za zaproszenie, za świetną organizację, gościnność i opiekę, a przede wszystkim za poświęcony mi czas! Jestem szczęśliwa, że mogłam was poznać!
   Na koniec dziękuję z całego serca  wszystkim, którzy zechcieli na te wyjątkowe spotkania przybyć. To dzięki Wam sale były pełne, a dyskusje bardzo ciekawe! Te trzy dni dały mi niesamowity zastrzyk pozytywnej energii. Wy daliście mi niesamowity zastrzyk pozytywnej energii! Całuję, pozdrawiam i mam nadzieję, że dane mi będzie jeszcze nie raz na Lubelszczyznę zawitać!

niedziela, 25 września 2016

Spotkania autorskie

   Z radością informuję, że w dniach 26 - 28 września na Lubelszczyźnie odbędą się spotkania autorskie, na których będę gościem :) Organizatorem jest Fundacja Bezmiar, która objęła patronatem medialnym moją najnowszą powieść. Poniżej lista spotkań:
- 26/09/16 (poniedziałek), godz. 18:00 - Restauracja Country Łuszczów, Łuszczów-Kolonia 79;
- 27/09/16 (wtorek), godz. 11:00 - Biblioteka Miejska w Puławach, ul. Głęboka 7A;
- 27/09/16 (wtorek), godz. 18:30 - siedziba Towarzystwa Przyjaciół Gołębia, Gołąb gmina Puławy, ul. Folwarki 2;
- 28/09/16 (środa), godz. 11:00 - Biblioteka Publiczna w Nałęczowie, ul. Lipowa 6;
- 28/09/16 (środa), godz. 17:00 - Biblioteka Miejska w Lublinie, ul. Kleeberga 2.
   Spotkania będą doskonałą okazją do rozmowy, zadania pytań, a także do zakupu moich powieści wraz z dedykacją :) W imieniu przemiłych organizatorek, a także moim własnym zapraszam wszystkich serdecznie! Do zobaczenia!



czwartek, 25 sierpnia 2016

Konkurs na pożegnanie lata!

   Zapraszam wszystkich serdecznie na moją stronę autorską na Facebooku (ewelinaklodaautorka), gdzie do 31-go sierpnia potrwa wakacyjny konkurs na pożegnanie lata. Do wygrania są trzy egzemplarze moich powieści :)


poniedziałek, 25 lipca 2016

Wywiad dla Literackiego Świata Cyrysi

   Wczoraj na blogu Literacki Świat Cyrysi ukazał się wywiad ze mną. Pośród ponad 50 pytań zadanych przez czytelniczki i czytelników bloga wybrałam 30, na które postarałam się odpowiedzieć szczerze i wyczerpująco. Poniżej przedstawiam Wam fragment, a do lektury całości wszystkich zainteresowanych zapraszam na blog Cyrysi. Organizatorce dziękuję za możliwość zagoszczenia na jej blogu, a wydawnictwu Zysk i S-ka dziękuję za ufundowanie nagród. Przede wszystkim jednak dziękuję wszystkim uczestnikom konkursu na najciekawsze pytanie. To dzięki Wam wyszła z tego całkiem fajna (i dosyć długa) rozmowa. Zwycięzcom gratuluję nagród książkowych :)

Marzena Pawlisiak: Jak wygląda Pani typowy dzień podczas pisania? 

Ponieważ jestem pracującą mamą trzylatki, nie ma u mnie czegoś takiego, jak typowy dzień podczas pisania. Generalnie moje życie dzieli się na „okresy pisania” i „okresy bez pisania”, przy czym odkąd nasza rodzina się powiększyła, te drugie zdecydowanie przeważają. Bywa, że pisaniem nie zajmuję się zupełnie przez długie miesiące, a potem kiedy nadarza się okazja, wykorzystuję w tym celu praktycznie każdą wolną chwilę. Okresy pisania to z jednej strony mozolna praca i stres, z drugiej – stan euforii i przyjemnego poczucia oderwania od rzeczywistości. Jest to specyficzny czas, kiedy bywam poirytowana i jest mi ciężko skupić się na przyziemnych, codziennych sprawach, ale jednocześnie wraz z kolejnymi postępami w pracy czuję rosnące podekscytowanie. Jeżeli chodzi o porę dnia, to zdecydowanie wolę pisać rano, kiedy jestem wypoczęta i mam „świeży” umysł.

Sarajewianka: Mieszka Pani od 10 lat w Wielkiej Brytanii. Bardzo jestem ciekawa, jakie zapachy kojarzą się Pani z tym krajem, z sytuacjami i wydarzeniami, jakie Pani tam przeżyła, z miejscami, które są tam Pani bliskie? 

Wbrew opinii niektórych emigrantów, że w Polsce wszystko pachnie bardziej swojsko, uważam, że angielskie zapachy niczym nie różnią się od naszych polskich. To sentyment i wspomnienia sprawiają, że pewne zapachy kojarzą się nam z naszym krajem czy miastem rodzinnym. Dla mnie wspomnienia z mojego pobytu w Norfolk już zawsze będą pachnieć morzem, różami rosnącymi w naszym ogrodzie, dolatującym z lokalnego baru Fish & Chips zapachem ryby i smażonych ziemniaków. Zapach Norfolk to dla mnie także zapach sklepów ze starociami, zapach wnętrza wiekowej katedry w Norwich, zapach starego pubu i koktajlu Pimm’s pitego nad brzegiem rzeki w gorące, letnie popołudnie.

Megami R: Na swoim blogu wspominała Pani, iż głównymi bohaterkami najnowszej książki są matki i córki. Przedstawiła je Pani między innymi za pomocą zdjęć. W takim razie za pomocą jakich przedmiotów przedstawiłaby Pani samą siebie? 

Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie w taki sam sposób, w jaki przedstawiłam na blogu swoje bohaterki. Myślę, że poniższe zdjęcia mówią o mnie bardzo wiele :)


Izabela81: W „Zapachu wspomnień” porusza Pani wiele ważnych i uniwersalnych tematów - depresja, skomplikowane relacje z najbliższymi, alkoholizm czy domowy terror. Przy czym nie ocenia, ani nie umoralnia Pani swoich bohaterów. Czy było to dla Pani trudne, nie oceniać bohaterów, a tylko w subtelny sposób podpowiadać, gdzie mają szukać pomocy? 

Wbrew pozorom wcale nie jest trudno napisać książkę bez umoralniania i bez oceniania. Jednym z moich głównych celów jest zawsze tak budować fabułę, by czytelnik mógł sam wyrobić sobie zdanie na temat każdej postaci. Kiedy piszę, staram się zapomnieć o własnych przekonaniach, nie myślę o tym, co ja zrobiłabym w danej sytuacji, nie oceniam postępowania moich bohaterów, nie zastanawiam się nad tym, jak zostaną one przyjęte przez czytelników. Po prostu pozwalam postaciom iść ich własną drogą, podejmować decyzje, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam. W powieściach, które piszę, jest miejsce wyłącznie dla moich bohaterów oraz ich przemyśleń. Owszem, mogę podsuwać im rozwiązania, ale nigdy sama nie jestem do końca pewna, czy z nich skorzystają. Nie pcham swoich bohaterów na siłę w kierunku, który mnie osobiście wydaje się najwłaściwszy, nie zmuszam ich też do zachowywania się w sposób, jakiego oczekiwałby czytelnik. Z tego powodu być może niektóre moje postacie wzbudzają w czytelnikach mieszane uczucia, ale o to właśnie chodzi. Bohaterowie mają przypominać prawdziwych ludzi z wszystkimi ich zaletami i wadami, z błędami, głupimi decyzjami i brakiem obiektywizmu. Mają popełniać błędy i uczyć się na nich lub też nie, zupełnie jak my w prawdziwym życiu. Im więcej emocji budzi bohater, tym lepiej dla powieści, i wcale nie uważam, że muszą być to emocje o pozytywnym zabarwieniu. Dlatego też śmieszą mnie negatywne opinie o książkach wystawiane tylko dlatego, że któryś bohater był niefajny i zachował się tak, a nie inaczej. Ja np. nie polubiłam Scarlett O’Hary, a mimo to uważam ją za doskonale wykreowaną postać, jedną z najlepszych i najciekawszych postaci kobiecych w historii literatury :)

Amanda: Jakie bohaterki są według Pani najciekawsze do wykreowania - te, które mają już bagaż doświadczeń i książka ukazuje, jak przeszłość wpłynęła na życie postaci, czy też takie, które dopiero w trakcie trwania akcji powieści nabierają tych najważniejszych życiowych doświadczeń? Pozdrawiam ;) 

Zdecydowanie wolę pisać o młodych bohaterkach, które dopiero wkraczają w dorosłość i nabierają doświadczeń. To niesamowite uczucie towarzyszyć takiej postaci, być świadkiem jej pierwszych potknięć, pierwszych zderzeń z rzeczywistością, pierwszych miłości i pierwszych rozczarowań. Obserwować z boku, jak sobie z nimi poradzi, jak wpłyną one na jej dalsze życie, jak ją ukształtują. Młody bohater jest niczym kawałek drewna w rękach rzeźbiarza. Startujemy z „surowym materiałem”, kończymy na niemal w pełni ukształtowanej dorosłej osobie, którą następnie wypuszczamy w szeroki świat. Do większości moich młodych bohaterów mam bardzo matczyny stosunek, są mi o wiele bliższe, niż dojrzałe postacie. Być może z czasem to się zmieni, może kiedyś napiszę powieść, w której bohaterami będą sami dorośli z przeszłością i z bagażem doświadczeń, ale jak na razie pisanie o młodych jest dla mnie zdecydowanie ciekawsze i atrakcyjniejsze. Może to wynika z faktu, że sama czuję się młoda duchem i wciąż jestem w trakcie nabywania życiowego doświadczenia. Jeszcze wiele przede mną :)

Crazyolka: Zastanawiam się czy miała Pani kiedyś taką sytuację, że przyśniło się Pani jakieś wydarzenie lub cokolwiek i wykorzystała to Pani w swoich książkach? Czy to się zdarza pisarzom? Pozdrawiam. 

Myślę, że przytrafia się to pisarzom dużo częściej, niż się nam wydaje. Do znanych powieści, których pomysł zrodził się w głowach pisarzy podczas snu należą chociażby „Misery” S. Kinga, „Frankenstein” M. Shelley czy „Zmierzch” S. Meyer. Sama jestem osobą, która ma bardzo barwne i realistyczne sny, a fabuła większości z nich nadawałaby się na powieść. Czasami zapisuję sceny, wydarzenia, czy zdania z moich snów, które szczególnie utknęły mi w pamięci. Raz zdarzyło mi się nawet rozpocząć powieść opartą na śnie, który miałam. To było kilkanaście lat temu. Niestety dotarłam do trzynastego rozdziału i praca utknęła w miejscu. Nie wykluczam jednak, że któregoś dnia do niej powrócę i ją dokończę, choć gatunkowo i fabularnie odbiega ona od wszystkiego, co napisałam do tej pory.

Oblicza Róży: Co w pisaniu kocha Pani najbardziej? 

Jest naprawdę wiele rzeczy, które kocham w pisaniu, ale gdybym miała wskazać na jedną, to myślę, że byłaby to możliwość powoływania do życia bohaterów oraz obserwowanie, jak się rozwijają i zaczynają żyć własnym życiem. Uwielbiam ten moment, w którym czuję, że wymyślony przeze mnie bohater zaczyna „przejmować ster”, zaczyna być sobą, a nie tylko tworem mojej wyobraźni. To jest niezwykle fascynujące doświadczenie. Równie ekscytująca jest świadomość, że nigdy do końca nie mogę być pewna, dokąd zabierze mnie dana powieść, jak się rozwiną jej poszczególne wątki, czym zaskoczą mnie jej bohaterowie. Kiedy zaczynam pisać nową powieść, mam pomysł i mam kilku bohaterów, natomiast cała reszta jest dla mnie z reguły jedną wielką niewiadomą.

Edyta Chmura: Czy trudniej pisało się Pani „Niezapominajki”, „Zapach wspomnień” czy nad każdą książką pracuje się inaczej i nie ma znaczenie, że jest to debiut albo kolejna wydawana historia? Wydaje mi się, że mając większe doświadczenie jest łatwiej, ale z drugiej strony może zwiększają się też wymagania wobec tego, co i jak się pisze? Pozdrawiam! 

Nie potrafię stwierdzić, czy którąś z moich powieści pisało mi się trudniej niż pozostałe, natomiast z pewnością praca nad „Zapachem wspomnień” wyglądała inaczej niż praca nad „Niezapominajkami” oraz „W poszukiwaniu siebie”. Przy dwóch pierwszych książkach nie miałam praktycznie żadnego planu. Pisałam „na żywca”. Książki te mają formę pamiętnika, więc wydarzenia przedstawione są tylko i wyłącznie z punktu widzenia głównej bohaterki. Pracę nad „Zapachem wspomnień” natomiast, ze względu na dużą ilość bohaterów i ogrom wątków, musiałam jakoś rozplanować. To była moja pierwsza powieść z zarysem fabuły. Pierwsza pisana z wielu różnych punktów widzenia, co z pewnością stanowiło większe wyzwanie, niż wcześniejsza narracja pierwszoosobowa. Można powiedzieć, że każda kolejna powieść czegoś mnie uczy. Rozwijam się, próbuję nowych form, staram się wyciągać wnioski z doświadczeń. Nie ukrywam także, że z każdą kolejną powieścią staję się coraz bardziej wymagająca względem samej siebie. Myślę, że autorzy, których debiuty literackie odniosły oszałamiający sukces, przy kolejnych swoich powieściach muszą w jakimś stopniu czuć presję i obawę o to, czy zdołają sprostać oczekiwaniom i pokładanym w nich nadziejom. Mogę sobie tylko wyobrazić, jaką presję odczuwałabym będąc na miejscu George’a R. R. Martina, kiedy cały świat z rosnącą niecierpliwością wyczekuje kolejnego tomu Pieśni Lodu i Ognia (ja również!). W moim przypadku jednak (przynajmniej jak na razie) nie ma goniących terminów ani określonych oczekiwań. Mogę pisać w swoim rytmie i o tym, co mi akurat w duszy gra. Z tą świadomością czuję się całkiem dobrze :)

Martucha180: W adresie Pani bloga jest skromny, niebieski kwiatek, który bardzo lubię. Dlaczego niezapominajka? Pozdrawiam serdecznie. 

Niezapominajka to mój ulubiony kwiat. Niepozorny, niewymagający, cudownie błękitny (uwielbiam błękitny kolor), piękny w swej prostocie, pozornie delikatny, a jednak wytrzymały, potrafiący wyrosnąć praktycznie wszędzie. Ponadto niezapominajka symbolizuje pamięć, a ja jestem osobą, która pieczołowicie pielęgnuje w sobie wszystkie wspomnienia, szczególnie te związane z bliskimi mi ludźmi. Gdyby ktoś zapytał mnie, z jakim kwiatem się utożsamiam, bez wahania odparłabym, że z niezapominajką :)

poniedziałek, 11 lipca 2016

Wyniki konkursu


   Kochani, dziękuję bardzo tym wszystkim, którzy zgłosili się do udziału w konkursie i podzielili się ze mną swoimi wspomnieniami. Wszystkie komentarze przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Wasze plastyczne opisy sprawiały, że przenosiłam się w inny czas i w inne miejsca, niemal czując zapachy Waszych wspomnień :) To niesamowite, jak niektóre zapachy potrafią przywołać w naszych myślach chwile szczęścia spędzone w gronie rodziny i przyjaciół, wspomnienia beztroskiego dzieciństwa, pierwszych miłości... To są piękne wspomnienia, których nikt nam nie odbierze.
   Miałam trudności z wyborem jednego najciekawszego komentarza. Ostatecznie jednak postanowiłam, że egzemplarz "Zapachu wspomnień" z autografem powędruje do pani Angeliki Kuriaty. Gratuluję serdecznie i raz jeszcze dziękuję wszystkim uczestnikom!

poniedziałek, 4 lipca 2016

KONKURS! Wygraj egzemplarz "Zapachu wspomnień" z autografem!

   Oto nadszedł ten długo wyczekiwany dzień - premiera! "Zapach wspomnień" nareszcie w księgarniach, a ja z tej okazji zapraszam Was serdecznie na konkurs premierowy. Aby wziąć w nim udział należy w komentarzu poniżej ORAZ w wiadomości e-mail wysłanej na mój adres ewelinakloda13@gmail.com odpowiedzieć na następujące pytanie:

"Jaki zapach budzi w Tobie najmilsze wspomnienia i z jakim wydarzeniem/osobą/okresem życia są one związane?"

   Autor najciekawszej odpowiedzi otrzyma ode mnie w nagrodę egzemplarz "Zapachu wspomnień" z autografem. Na Wasze komentarze i e-maile czekam do piątku 7-go lipca, do godziny 21:00. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu w poniedziałek 11-go lipca, a ze zwycięzcą skontaktuję się drogą e-mailową.
   Ze względu na zdarzające się sporadycznie w sieci przypadki oszustw proszę Was, abyście nie zamieszczali swojego adresu e-mail w komentarzach pod tym postem. Wystarczy, jeżeli podpiszecie go swoim imieniem i nazwiskiem. Zapraszam do zabawy!


czwartek, 23 czerwca 2016

Spotkanie premierowe

   Kochani! Wszystkich czytelników z Bielska-Białej i okolic pragnę serdecznie zaprosić na spotkanie premierowe, które odbędzie się w poniedziałek, 4-go lipca w bielskiej księgarni Klimczok przy ulicy Cyniarskiej 11. W tym dniu na rynku książki ukaże się "Zapach wspomnień", a wszyscy, którzy w godz. 16:00 - 17:30 odwiedzą księgarnię Klimczok, będą mogli spotkać się ze mną, porozmawiać, a także nabyć egzemplarz powieści z dedykacją. Bardzo się cieszę na to spotkanie i mam nadzieję, że do nas dołączycie :)


piątek, 10 czerwca 2016

"Nie znasz mnie, ale byłeś we mnie"

   Historia, jakich (niestety) wiele - impreza, alkohol, dwoje młodych ludzi. Ona traci przytomność, on wykorzystuje okazję i napastuje niczego nieświadomą dziewczynę. Takie rzeczy dzieją się każdego dnia, na każdym kontynencie i w każdym kraju. A jednak o gwałcie na terenie campusu prestiżowej uczelni Stanford mówi dziś cały świat. Skandalicznie niski wyrok dla sprawcy przemocy (nota bene uzdolnionego sportowca) wywołał kontrowersje i burzę w Internecie, lecz to oświadczenie ofiary, odczytane przez nią na sali sądowej, wywołało największe poruszenie.
   Jak dobrze wiecie, bardzo rzadko na swoim blogu poruszam tematy niezwiązane z książkami i czytelnictwem, ale oświadczenie tej dziewczyny wstrząsnęło mną tak bardzo, że po prostu muszę tu o nim wspomnieć. Po pierwsze, jest to doskonale napisany tekst. Poruszający, do bólu szczery, żywy i otwierający oczy. Po drugie, jest to tekst, który powinien się stać lekturą obowiązkową dla każdego mężczyzny i dla każdej kobiety. Młodzież powinna czytać go w szkołach, studenci na uczelniach, rodzice powinni dawać go do przeczytania swoim wkraczającym w dorosłość dzieciom. Po trzecie mam nadzieję, że rozpowszechniając to oświadczenie choć w niewielkim stopniu wspomogę walkę z chorą "kulturą gwałtu", w której to na kobiety spychana jest odpowiedzialność za to, by nie zostać zgwałconą. W naszym społeczeństwie (i nie tylko w naszym) to kobiety mają unikać dwuznacznych sytuacji i zachowywać się przyzwoicie, by przypadkiem nie sprowokować agresora swoim ubiorem, flirtowaniem czy nietrzeźwością.
   Tym wszystkim, którzy mówią: po co się tak upiła, powinna była na siebie bardziej uważać, nie powinna była go prowokować, po co ubierała tak wyzywającą sukienkę, sama dobrowolnie poszła do jego pokoju itd; tym wszystkim, którzy mówią: ona też poniekąd jest winna, mam do powiedzenia tylko jedno - nic, absolutnie nic nie usprawiedliwia gwałtu! 
   Jesteśmy ludźmi - każdy z nas ma wolną wolę, ma wybór, posiada zdolność do samokontroli i powinien ponosić pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Spychając odpowiedzialność za przemoc na ofiary gwałtu, obwiniając je za krzywdy, których doznały, nie tylko pogłębiamy ich traumę, ale także sprowadzamy mężczyzn do roli zwierząt, samców, którzy nie są w stanie kontrolować swoich instynktów. Chyba zgodzicie się ze mną, że takie podejście jest bardzo krzywdzące dla tych wszystkich przyzwoitych mężczyzn, którzy szanują kobiety oraz ich prawo do powiedzenia "nie".
   Każda kobieta, tak samo jak mężczyzna, ma prawo ubrać się tak, jak chce, flirtować i napić się alkoholu, jeżeli ma na to ochotę, bez obawy, że zostanie napadnięta i wykorzystana. Nikt z nas nie chce być ofiarą napaści. Nikt z nas nie prosi się o traumę. Smutne jest to, że we współczesnym świecie kobiety wciąż są ofiarami przemocy, a te, które odważą się mówić głośno o swojej krzywdzie są bardzo często piętnowane i wskazywane palcem jako współwinne gwałtu. Ofiara gwałtu nigdy nie jest winna przemocy!


   Wracając do oświadczenia. Wkrótce po odczytaniu na sali sądowej zostało ono opublikowane na stronie BuzzFeed, gdzie w przeciągu zaledwie tygodnia przeczytało je ponad 15 mln ludzi. Ta liczba wciąż rośnie. Całe oświadczenie w oryginale możecie przeczytać tutaj. Oświadczenie w całości i przetłumaczone na język polski opublikowała wczoraj Gazeta.pl. Zachęcam, namawiam, proszę - poświęćcie chwilę na jego przeczytanie. Naprawdę warto.

środa, 8 czerwca 2016

Czy wiesz, kim jesteś, czyli o zaginionej dziewczynie słów kilka

"I suppose these questions stormcloud over every marriage:
What are you thinking? How are you feeling? Who are you?
What have we done to each other? What will we do?"
Gone Girl

   Uwielbiam powieści, których bohaterowie potrafią mnie zaintrygować i zaskoczyć. A kiedy jeszcze powieści te cechuje doskonały styl, błyskotliwy język i niebanalny pomysł na fabułę, to satysfakcja z czytania gwarantowana. Niedawno właśnie miałam okazję taką powieść przeczytać i chciałabym na świeżo podzielić się z Wami swoimi wrażeniami.
   O "Zaginionej dziewczynie" po raz pierwszy usłyszałam już jakiś czas temu, ale długo trwało, zanim sięgnęłam po tę książkę. Opowiada ona historię zwyczajnego z pozoru małżeństwa dwojga ludzi, którzy pobrali się z wielkiej miłości i wbrew dzielącym ich różnicom. Nick to typowy amerykański chłopak z prowincji. Nieskomplikowany, sympatyczny, przystojny, dowcipny i mający powodzenie u płci przeciwnej. Amy jest piękną i bystrą dziewczyną z Nowego Jorku. Czarująca, inteligentna, zabawna i z posagiem. Wydawać by się mogło, że to idealna para śniąca swój idealny, amerykański sen. Tymczasem w dniu piątej rocznicy ich ślubu Amy znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Do sprawy włącza się policja, rozpoczynają się poszukiwania, o zaginięciu robi się głośno w mediach, a prowincjonalne i spokojne dotychczas miasteczko przeżywa najazd dziennikarzy. Im głębiej czytelnik zaczyna zaglądać pod fasadę doskonałego małżeństwa Nick'a i Amy Dunne, tym więcej odkrywa pod nią mrocznych sekretów. Okazuje się, że przypomina ono dojrzały owoc, który z zewnątrz wygląda bardzo apetycznie, lecz po rozkrojeniu obnaża drążące jego wnętrze robactwo.
Gillian Flynn. Zdjęcie: Peter Hoffman/Redux dla Rolling Stone.
   "Zaginiona dziewczyna" jest trzecią powieścią w dorobku Gillian Flynn, amerykańskiej pisarki, która dorastała w Kansas City, a po ukończeniu szkoły przez wiele lat pracowała jako dziennikarka w Nowym Jorku i LA. Kiedy pisarka przedstawiła maszynopis swojemu wydawcy, redaktor miał wątpliwości. "Zakończenie jest ryzykowne" - stwierdził. Flynn jednak zaufała swojemu pisarskiemu instynktowi. Jak się okazało - całkiem słusznie. "Zaginiona dziewczyna" już w tygodniu ukazania się na rynku zawitała na liście bestsellerów the New York Times, a tydzień później znalazła się na jej szczycie. W pierwszym roku sprzedaży powieść rozeszła się w liczbie około dwóch milionów egzemplarzy.
   Trzeba przyznać, że jest to sukces w pełni zasłużony. Flynn napisała bowiem książkę doskonałą pod wieloma względami. Jest tutaj wszystko, czego czytelnik może tylko zapragnąć - wartka i trzymająca w napięciu akcja, wyraziste i wielowymiarowe postacie, element zaskoczenia, świetnie napisane dialogi oraz monologi wewnętrzne bohaterów, które stopniowo wprowadzają nas w świat przeżyć Nick'a i Amy, krok po kroku odsłaniając przed nami kolejne warstwy ich osobowości. Wszystko to napisane jest językiem, który zdradza przenikliwość autorki, jej niezwykłą wręcz intuicję oraz umiejętność obserwowania ludzi i przelewania tych obserwacji na papier. 
   W trakcie poznawania historii Nick'a i Amy, ich przeszłości, marzeń, pragnień, a także głęboko skrywanych frustracji i lęków, z początku nic nie jest dla nas oczywiste. Autorka umiejętnie zasiewa w nas ziarno niepewności, w efekcie czego nie wiemy do końca, co o tym wszystkim myśleć. Im głębiej wkraczamy w z pozoru zwyczajne życie bohaterów, tym więcej odkrywamy faktów, które przyprawiają nas o gęsią skórkę. Postacie, które wyszły spod pióra Flynn są niepokojąco prawdziwe - niebanalne, skomplikowane, potrafiące nas zaskoczyć, rozbawić, zdenerwować. Bez oporów dajemy się wciągnąć w ich mroczną, toksyczną grę, śledząc z zapartym tchem rozwój wydarzeń i wyczekując finału, który zwali nas z nóg.
   Flynn nie ma oporów przed przedstawianiem swoich bohaterów w złym świetle i czynieniem z nich postaci mało sympatycznych, czy wręcz kontrowersyjnych. Jak sama twierdzi w wywiadzie udzielonym The Guardian, nie pisze dla ludzi, którzy na kartach powieści szukają przyjaciół, lecz dla czytelników takich, jak ona, którzy poszukują postaci interesujących. Dla Flynn nie ma znaczenia, czy daną postać polubi, czy nie. Najważniejsze, żeby była to postać niebanalna, taka, którą trzeba rozszyfrować.
   Flynn często pytana jest o swoje doświadczenia z dzieciństwa, ponieważ ludziom trudno jest uwierzyć w to, że taka sympatyczna i normalna osoba o zwyczajnym życiorysie może tworzyć postacie tak mroczne, o pokręconej psychice, skłonne do fizycznej i psychicznej przemocy. Wyjaśnienie, zdaniem Flynn, jest dość prozaiczne - właśnie dlatego, że miała tak spokojne i bezpieczne dzieciństwo, zawsze pociągała ją ta ciemna strona ludzkiej natury. Jak sama przyznaje, uwielbia snuć najgorsze możliwe scenariusze i zastanawiać się nad tym, do czego jest w stanie posunąć się człowiek i czy może mu to ujść na sucho.
   "Zaginiona dziewczyna" to powieść wielowymiarowa, wzbudzająca niepokój, obnażająca naszą bezbronność wobec nas samych - naszych impulsów i głęboko skrywanych potrzeb, z których często sami do końca nie zdajemy sobie sprawy. Docierając do finału powieści mimo woli zadajemy sobie pytania o to, kim tak naprawdę jesteśmy. Czy znamy siebie? Czy wiemy, do czego jesteśmy zdolni, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, by osiągnąć cel? A co najważniejsze - nie jesteśmy w stanie oprzeć się pokusie, by zapytać samych siebie o to, kim jest żyjąca obok nas, najbliższa nam osoba i czy naprawdę znamy ją tak dobrze, jak się nam wydaje.
Gone Girl (2014) reż. David Fincher
   W 2014 roku powieść Gillian Flynn doczekała się ekranizacji. Scenariusz do filmu napisała sama autorka, a w role dwójki głównych bohaterów mistrzowsko wcielili się Ben Affleck i Rosamund Pike. Zarówno powieść, jak i film gorąco Wam polecam :)

czwartek, 26 maja 2016

Matki i córki, czyli poznajcie bohaterki "Zapachu wspomnień"

   Od premiery "Zapachu wspomnień" wciąż jeszcze dzieli nas kilka tygodni, ale dzisiaj z okazji Dnia Matki (jako że "Zapach wspomnień" jest przede wszystkim powieścią o matkach i córkach właśnie) chciałabym przedstawić Wam główne bohaterki. Różni je niemal wszystko - styl bycia, przekonania, nawyki, podejście do życia, wady i zalety. Łączy jedno - poszukiwanie wewnętrznej siły, która pozwoli im stawić czoła rzeczywistości, czerpać naukę z porażek i nauczyć się żyć z bagażem wspomnień oraz trudnych doświadczeń. Zapewne niektóre z postaci wzbudzą w Was sympatię, niektóre niechęć. Być może poczujecie współczucie, zniesmaczenie, zrozumienie lub też kompletny jego brak... Jednym słowem - przygotujcie się na solidną dawkę emocji :)
   Poniżej każdą z bohaterek opisałam przy pomocy cytatu z książki. Pod cytatami mała niespodzianka - zdjęcia. Ot, taki mój pomysł, żeby przedstawić Wam te trzy matki oraz ich nastoletnie córki nie tylko za pomocą słów, ale także obrazów. Przedmioty na zdjęciach nie tylko wiążą się z daną bohaterką, ale także do pewnego stopnia oddają jej osobowość. W jaki sposób? O tym, mam nadzieję, przekonacie się już niedługo podczas lektury :)
   Życzę miłego czytania, a na koniec wszystkim mamom składam najserdeczniejsze życzenia z okazji ich święta!

Basia Stankiewicz

"Było wiele rzeczy, które lubiła robić jako młoda dziewczyna (...) ale tak naprawdę nie pamiętała, by z którąkolwiek z nich wiązała jakieś marzenia bądź nadzieje. Zawsze była osobą bardzo praktyczną i mało wymagającą (...) twardo stąpała po ziemi i ograniczała się w swych planach do tego, co pozostawało w zasięgu jej możliwości. Co więcej, łatwo było ją zadowolić i nie wymagała od życia zbyt wiele — ot, własnego kąta, rodziny i trochę spokoju (...) Od tak dawna skupiała się na Szymonie i dzieciach, że ich marzenia i ambicje stały się jej własnymi. Starając się być wzorową żoną i matką zagubiła gdzieś po drodze samą siebie".


Grażyna Ciszewska

"Była bardzo obowiązkową osobą i lubiła mieć wszystko zrobione na czas, uporządkowane i odhaczone. Pulpit jej komputera usłany był folderami, zawsze dokładnie opisanymi i ułożonymi w porządku alfabetycznym. Każdy plik i dokument miał właściwą nazwę i był zapisany w odpowiednim katalogu tak, że szukanie czegokolwiek zajmowało Grażynie z reguły nie więcej niż minutę. Dziennikarstwo było jej największą życiową pasją (...) Pracodawcy chwalili Grażynę za spostrzegawczość, pracowitość, rzetelność i dobre podejście do ludzi. Mimo to już jakiś czas temu doszła do wniosku, że w tym zawodzie nigdy nie osiągnie oszałamiającego sukcesu. Pracowała ciężko i wywiązywała się ze swoich zadań bardzo sumiennie, ale brakowało jej siły przebicia i charyzmatycznej osobowości. Nie szukała sławy i poklasku, nie lubowała się w tematach drażliwych i kontrowersyjnych, nie była także urodzoną pracoholiczką gotową poświęcić życie rodzinne dla kariery. Trzeźwo oceniała swoje możliwości i wytyczała sobie granice, bez żalu odgrywając w dziennikarskim świecie drugoplanową rolę".


Małgorzata Żak

"Rozpoczynając swoją prawniczą karierę, Gosia doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nieraz będzie musiała dokonywać wyborów pomiędzy pracą a życiem prywatnym, lecz okazało się, że przychodziło jej to zaskakująco łatwo. Często dawała swojej rodzinie odczuć, jak ważna jest dla niej praca i jak wiele jest gotowa poświęcić dla realizacji swoich ambicji. Przedstawienia szkolne, na które się spóźniała, wywiadówki, na których nie pojawiała się wcale, rodzinne wycieczki, które przekładała. Jej życiowe priorytety były jasno określone. Stawiała karierę na pierwszym miejscu i nie uważała, aby to czyniło z niej złą matkę".


Patrycja Stankiewicz

"Starała się skupić na (...) przemówieniu, lecz paląca skóra twarzy skutecznie odwracała jej uwagę. Dziewczyna dotknęła policzka. Jej skłonność do rumienienia się była już legendarna. Ela czasami specjalnie droczyła się z przyjaciółką lub opowiadała jej sprośne historie tylko po to, by obserwować, jak twarz koleżanki oblewa się czerwienią.
— Do tej pory myślałam, że takie cuda dzieją się tylko w kreskówkach — zażartowała kiedyś. I choć zapewne Ela zapomniała o tych słowach, ledwie je wypowiedziała, Patrycja zapamiętała je bardzo dobrze. „Tym właśnie jestem — wynaturzeniem godnym kreskówki” — pomyślała".


Alicja Ciszewska

"Alicja od dziecka we wszystkim, co ją spotykało, doszukiwała się głębszego znaczenia (...) Wierzyła mocno, że nie ma czegoś takiego jak przypadek. Przypadek czyniłby ze wszystkich strasznych rzeczy, wszystkich nieszczęść, całego ludzkiego cierpienia bezsensowną zabawę w rachunek prawdopodobieństwa, a to była okropna myśl. Wolała sobie wyobrażać, że świat jest areną, na której realizuje się boski plan, i że największe nawet zło istniało jedynie dla zachowania niezbędnej równowagi. Wiara w przeznaczenie pozwoliła jej przetrwać wiele trudnych chwil. Dzięki niej nie szukała na siłę wyjaśnień, odpowiedzi na pytania, na które tak naprawdę nie można było odpowiedzieć. Wystarczyło powtarzać sobie, że to wszystko ma sens, że tak widocznie musiało być. To był dla niej jedyny sprawdzony sposób na to, by pogodzić się z niesprawiedliwością i zaakceptować nieodwracalne zmiany".


Ela Żak 

 "Najwięcej chyba jednak mogłaby opowiedzieć o tym przejmującym uczuciu wyobcowania, które coraz częściej ją ogarniało. Gdyby tylko udało się jej znaleźć odpowiednie słowa… Bo jak niby miała wytłumaczyć babci tę przejmującą pustkę, którą w sobie czuła? Jak miała się przyznać do lęku, który jej nie opuszczał, skoro sama nie bardzo rozumiała, skąd się brał? Bała się i ukrywała ten niepokój pod maską złości i arogancji. Każda próba zrozumienia własnych zachowań kończyła się niepowodzeniem, spychaniem lęków i niepewności jeszcze głębiej, z nadzieją, że w końcu pozwolą o sobie zapomnieć. Jak miała jej powiedzieć, że nie wytrzymuje już sama ze sobą?".



piątek, 20 maja 2016

To mnie zachwyca: kredkami i pędzlem w 3D

   Jakiś czas temu poświęciłam na swoim blogu trochę miejsca nurtowi w sztuce zwanemu hiperrealizmem. Przedstawiłam wam wtedy piękne obrazy meksykańskiego malarza Omara Ortiza (kliknij tutaj, by przeczytać post). Dzisiaj pragnę zaprezentować wam niezwykłe rysunki równie utalentowanego artysty Marcello Barenghi.
   Urodzony we Włoszech Marcello nazywany jest przez wielu "hiperrealistycznym artystą rzeczy zwyczajnych" i, jak sam stwierdza, potencjalnie zafascynować go i zainspirować do pracy może dosłownie wszystko. Marcello ma w zwyczaju patrzeć na zwykłe obiekty codziennego użytku, na które my sami często nie zwracamy uwagi, i studiować ich kształty, kolory, refleksy, grę światła i cienia. Jest on zdania, że każdy obiekt kryje w sobie piękno. Patrząc na jego obrazy i rysunki nie można nie przyznać mu racji :)
   Wszystkie wykorzystane poniżej zdjęcia pochodzą ze strony artysty: http://www.marcellobarenghi.com/, na którą serdecznie was zapraszam!


















   Jeżeli chcielibyście podpatrzeć, jak rysunki i obrazy Marcello powstają krok po kroku, zapraszam na YouTube, gdzie artysta prowadzi swój własny kanał. Gorąco polecam :)