Zawsze byłam pełna podziwu dla osób, których pasją
jest szycie, szydełkowanie, dzierganie na drutach bądź haftowanie. Lubiłam
obserwować moją mamę i babcię podczas takich prac. Pamiętam upchane w babcinej
wersalce worki pełne kolorowych włóczek oraz leżące na kuchennej podłodze zwoje
materiału, kredy, szpilki i wykroje z Burdy, gdy mama brała się do
szycia kolejnej sukienki. Swojego czasu sama nauczyłam się haftować techniką
krzyżykową i sprawiało mi to wiele przyjemności. Być może kiedyś do tego
powrócę.
Ale ten post, wbrew pozorom, nie jest o robótkach
ręcznych. Jest o pisaniu. A dokładniej rzecz biorąc - o technikach pisania
powieści. Zdaję sobie sprawę z tego, że o pisaniu powieści
powiedziano i napisano już chyba wszystko. Dziedzinie tej poświęcono
niezliczone poradniki, artykuły, kursy, wykłady, strony internetowe i blogi,
podejrzewam więc, że jest to temat, na który nic odkrywczego napisać nie
zdołam.
Mimo to chciałam wspomnieć o moich technikach
pisania powieści. W moim przypadku bowiem techniki są dwie – albo „dziergam”
powieść jak szalik, albo „szyję” techniką patchwork. Dziergając opisuję daną historię
systematycznie i chronologicznie, od początku do końca, nie przeskakując przy
tym z rozdziału na rozdział. Słowa, jak włóczka, układają się w zdania, zdania
w akapity, akapity w rozdziały i tak dalej. Natomiast stosując technikę patchwork
writing, piszę najpierw poszczególne sceny, a następnie „zszywam” je w jedną
całość.
Zdarza mi
się „dziergać” powieść lub opowiadanie, ale zdecydowanie częściej pisząc
opieram się na technice patchwork. Kiedy najdzie mnie pomysł na powieść, w
mojej głowie zaczynają pojawiać się sceny. Każdą z nich dopracowuję w
wyobraźni, zwracając uwagę na najmniejsze nawet szczegóły, a następnie siadam,
by je opisać. Takich scen może się zebrać kilka lub kilkanaście, zanim na dobre
zasiądę do pisania. A czasami sceny pojawiają się bez związku z jakimś
konkretnym pomysłem. Ot, zauważam coś ciekawego w swoim otoczeniu, usłyszę jakiś
zabawny dialog, staję się świadkiem śmiesznego zdarzenia i scena gotowa. Gromadzę takie notatki, bo
nieraz okazują się one przydatne podczas pisania.
Tak czy inaczej, bez względu na użytą technikę, najważniejszy jest efekt
końcowy – dopracowana powieść, która czytelnikowi da tyle przyjemności i
satysfakcji, ile w zimowy wieczór daje własnoręcznie wydziergany sweter J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz