
Pomysł. Ten pierwszy i jakże ważny etap na drodze
do powstania powieści. Z pomysłem jest
podobnie jak ze śnieżną kulą, która w trakcie toczenia po śniegu stopniowo
zwiększa swą objętość, niejednokrotnie
zaskakując swym końcowym rozmiarem. Wokół pomysłu gromadzą się inne elementy: postacie, fabuła, dialogi. Nasz pomysł „obrasta” kolejnymi warstwami
tworzonej przez nas powieści, aż w końcu ląduje na biurku w postaci gotowego
wydruku.
Niekiedy pomysł utożsamiany jest z natchnieniem,
weną. Moim zdaniem, posługując się wspomnianą analogią, jeżeli pomysł to śnieżna kula, wena będzie tą siłą, dzięki której kula się toczy. Bez weny pomysł
„stoi w miejscu”, nie rozwija się. Nasze pomysły mogą być naprawdę świetne, ale bez weny
pozostaną na zawsze w sferze wyobraźni. Wena daje nam tego „kopa” by wziąć się
do pracy, by rozwinąć skrzydła, by nasz pomysł zamienić w dobrą książkę.
Gdzie szukać pomysłów? Wszędzie! W napotkanych
ludziach, w wiadomościach, w muzyce, w książkach, w gazetach, w zasłyszanych
rozmowach, w zwykłych wydarzeniach dnia codziennego. Pomysły wyrastają dookoła
nas jak grzyby po deszczu, i tylko czekają, by je zerwać.
Niekiedy zastanawiamy się, czy nasz pomysł jest
wystarczająco oryginalny. Powiem tak: moim zdaniem trudno jest napisać książkę
w oparciu o pomysł, który byłby całkowicie nowatorski i oryginalny. Pisać o
czymś, o czym nie napisał jeszcze nikt lub zrobić to w sposób zupełnie
nieszablonowy. To zadanie twórców wybitnych, prekursorów i geniuszy. Przeciętnemu
pisarzowi pozostaje być otwartym na świat, na wydarzenia, na szeroko pojętą
kulturę i czerpać z nich to, co intryguje, wzbudza emocje, kontrowersje lub po
prostu jest ciekawe. Coś, o czym warto pisać i o czym chce się czytać.
Od czasu do czasu na rynku pojawia się książka,
która swą tematyką rozpoczyna w literaturze nowy trend. Powieść, która wznieca
lawinę sobie podobnych powieści. Tak było w przypadku sagi „Zmierzch”, która
dała początek modzie na paranormalny romans lub też trylogii E. L. James,
dzięki której zalewają nas teraz książki z gatunku literatury erotycznej. Coraz częściej powieści innych autorów także stają się dla pisarzy źródłem pomysłów. Każdy pisarz ma własny styl i własną wizję, każdy może przedstawić stary
pomysł w nowej kompozycji (kto wie, może nawet lepszej niż pierwowzór) i dopóki swoją książkę tworzy sam od podstaw, pomysły innych traktując
jedynie jako drogowskazy, wszystko jest w porządku. Bo książka zbyt podobna treścią do innej książki to
zwyczajny plagiat.
Życie już nieraz dowiodło, że autorem takiej "śnieżnej kuli, która wznieci lawinę" może stać się każdy. Pod tym względem rynek wydawniczy jest zupełnie nieprzewidywalny. Dlatego warto notować swoje pomysły w jednym zeszycie. Zapisywać spostrzeżenia, pomysły na scenki, dialogi, wydarzenia. I to wszystkie bez
wyjątku, bez względu na to, czy wydają się nam dobre czy złe. Bo tak naprawdę
nie ma dobrych lub złych pomysłów. Są tylko te dobrze lub źle wykorzystane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz