Czytając ostatnio pewien bardzo ciekawy artykuł, zaczęłam się zastanawiać jak to właściwie jest z nami, pisarzami. Co sprawia, że sięgamy po pióro? Czym jest dla nas pisanie? Przymusem? Potrzebą? Zawodem, jak każdy inny, a może pasją naszego życia? Jakie emocje towarzyszą nam w tym niezwykłym procesie tworzenia nowych rzeczywistości? Radość i ekscytacja, czy też raczej zniecierpliwienie, frustracja i lęk?
Pytania te zaczęłam sobie zadawać nie bez przyczyny, albowiem artykuł, który właśnie czytałam (o wdzięcznym tytule "Piłowanie trupa i inne męki pisarzy" z czasopisma Polityka), traktował o tych wszystkich mniej atrakcyjnych stronach pisarstwa - frustracji, lęku przed niemocą twórczą, braku motywacji, niepewności i niezadowoleniu z efektów własnej pracy.
Zainteresowanych tematem zachęcam do przeczytania całości tutaj, a ja tymczasem pozwolę sobie przytoczyć kilka ciekawszych cytatów:
- "Pisanie książki przypomina straszliwą i wyczerpującą walkę, jest jak długie zmaganie się z bolesną chorobą. Nikt by nie przedsięwziął takiej rzeczy, gdyby nie był popychany przez jakiegoś demona, któremu nie można się ani przeciwstawić, ani go zrozumieć." (George Orwell)
- "Jestem bardziej wyczerpany, niż gdybym góry przenosił. Chwilami chce mi się płakać. Trzeba woli nadludzkiej, a ja jestem tylko człowiekiem. (...) przesiedziałem cztery godziny, a nie mogłem skończyć jednego zdania (...) co za okropna praca! Co za nuda! O sztuko! Sztuko! Czymże jest ta wściekła chimera, która wyżera nam serca i dlaczego? To szaleństwo zadawać sobie tyle bólu". (Gustaw Flaubert)
- "W pisaniu wszystko jest męczące oprócz tych paru chwil, kiedy wychodzi. Najgorzej, kiedy nie idzie, a jeszcze gorzej, kiedy idzie na niby. Jak się coś napisze, i gołym okiem widać, że jest złe, fałszywe, a poprawiać nie ma jak. Jak pisał o takim stanie Konwicki, "piłowałem tego trupa dniami i nocami, i nawet kropli krwi nie puścił". Z kolei jak pisanie idzie dobrze, to przecież też jest źle, bo zapowiada, że zaraz nie będzie szło, a jak nie idzie, to wcale nie znaczy, że zaraz ruszy. Przeciwnie, człowiek się boi, że już nigdy nie pójdzie." (Jerzy Pilch)
- "Najpiękniejsze są książki nienapisane. Ale w tym tkwi głębsza mądrość: nawet gdyby pisarz był takim mistrzem pióra, że w każdym momencie wybierze najdoskonalsze rozwiązanie, to i tak, krok po kroku, schodzimy od olśniewającego, przebogatego arcydzieła, jakie ujrzeliśmy w tym pierwotnym wyobrażeniu, do karłowatego podkurcza, ułamkowego odprysku piękna, który posiada tylko tę jedną marną przewagę: że istnieje" (Jacek Dukaj)
Zaintrygowana tematem zaczęłam szukać dalej i przeglądając sieć natrafiłam na fragment Dziennika węgierskiego pisarza Sandora Marai, w którym autor tak pisał o procesie tworzenia: "Każda linijka, którą zapisuję (...) budzi we mnie niewypowiedziane napięcie i niepokój. To uczucie nie przemija z latami, z doświadczeniem, z rutyną zdobytą w rzemiośle (...) lecz przeciwnie, wzrasta. W porze dnia, którą poświęcam pracy, wszystko mnie denerwuje i przeszkadza, rozmowa telefoniczna wytrąca mnie z równowagi, a wiadomość, że ktoś ma mnie odwiedzić, że muszę się wywiązać z codziennego zadania "na czas", unicestwia mnie dosłownie, jest jak strach przed atakiem bólu fizycznego (...) Żyję już tylko pomiędzy linijkami moich prac - a jakież one niedoskonałe, biedne, jak przygnębiająco nędzne są te linijki! - wszystko inne to tylko przygotowanie, zbieranie sił do tych kilku zdań. Czytanie, jedzenie, spanie, całe zachwycające misterium życia stanowi tylko rekwizyt i przygotowanie do pracy, i w coraz większym stopniu już tylko to."
Coraz mroczniej - pomyślałam wlepiając wzrok w monitor komputera i chłonąc każde słowo. Siłą rzeczy zaczęłam się zastanawiać, jak to jest w moim przypadku. Czy i ja czasami czuję się podobnie? Owszem, z własnego doświadczenia wiem, że pisanie do lekkich zajęć nie należy, bo i mnie nieraz chciało się przy tym płakać z bezsilności, zdarzało się rzucać pisaniem w cholerę i przysięgać sobie, że tych beznadziejnych notatek już nawet kijem od miotły nie tknę. A jednak zawsze do pisania wracałam. Czasem zajmowało mi to tydzień, czasem kilka miesięcy, ale wracałam. Bo mimo wszystko nie zawsze jest tak źle. Pisanie to także radość tworzenia. Niezwykła podróż w głąb siebie, swoich myśli, spostrzeżeń, przekonań. To odkrywanie nowych dróg, drugie życie wręcz, które toczy się niepostrzeżenie tuż obok pierwszego. A ten moment, gdy zapisujemy ostatnie zdanie... Rety, czy z tym uczuciem cokolwiek może się równać?!
Oderwałam się od rozmyślań i powróciłam do codziennych obowiązków. Coś jednak, jakaś myśl natrętna, nie dawało mi spokoju. W końcu, gdy znalazłam chwilkę, zasiadłam ponownie przed monitorem. Głupoty ci w głowie - myślę. - Lepiej wzięłabyś się za pisanie powieści, która leży rozćwiartowana na miliony kawałeczków i czeka, aż ją łaskawie posklejasz. Czekała tak długo, to jeszcze trochę poczeka - odpowiadam w duchu sama sobie i ponownie zagłębiam się w poszukiwaniach odpowiedzi na swoje pytania.
W końcu trafiam na to, czego szukałam: Orhan Pamuk, laureat literackiej Nagrody Nobla w 2006 roku, w wywiadzie udzielonym dziennikarzom Polityki przyznaje, że pisanie to nie tylko jego religia, ale także jego życie. Spędza przy biurku po 11 godzin dziennie i zwyczajnie uwielbia pisać. "Wymyślasz ciekawe słowa, postacie, wierzysz w nie, a one stają się realne, mówią do ciebie, ty zaś starasz się je kontrolować (...) Niektórzy mówią, że pisanie jest trudne, ale to przede wszystkim wielka frajda". No proszę, czyli jednak niektórym pisanie sprawia przyjemność! - myślę z satysfakcją, po czym uświadamiam sobie pewną oczywistą oczywistość - no przecież gdyby pisanie było taką męczarnią, to te setki tysięcy pisarzy z całego świata (ba! miliony nawet), publikujących lub piszących do szuflady, należałoby uznać za intelektualnych masochistów.
I wtedy mnie olśniło. A gdyby tak zapytać samych pisarzy, co oni sądzą na ten temat? Dlaczego piszą? Co czują podczas pisania? Kim są dla nich postacie, które tworzą? No to jest myśl! W taki oto sposób wiadomości z pytaniami poszły w świat. Odpowiedzi waszych ulubionych pisarzy i pisarek zaczęły powoli do mnie napływać, tak więc już niedługo będę mogła kontynuować ten temat. Zapraszam! Będzie ciekawie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz